Dokąd zmierzasz?
W poprzednim tekście rozważałem zagadnienie założeń światopoglądu – że każdy światopogląd posiada takie założenia, oraz że nie da się ich udowodnić.
Ponadto wskazałem, iż jednym z rodzajów tych założeń jest to jak badamy nasz świat, a więc metoda.
Jeśli trzymasz w ręku młotek to wszystko inne jest gwoździem – nie inaczej jest w filozofii. Jaką metodę rozważań nad rzeczywistością obierzemy takie otrzymamy wyniki.
Wspomniałem o trzech dość popularnych założeniach metodologicznych w teorii poznania (rzeczywistości): racjonalizm, empiryzm oraz irracjonalizm.
Pozwoliłem sobie na pewne osobiste wynurzenia i w końcu stwierdzenie, iż wiara w Byt Najwyższy (Absolut) opiera się tak naprawdę na założeniu irracjonalistycznym.
W osobnym artykule przyjrzę się bliżej tej tezie oraz jej uzasadnieniu. Dzisiaj jednak rozważę punkty dojścia, to znaczy kres poznania ludzkiego (wiedzy).
To również są założenia, bo jedynie Byt Wszechwiedzący (przy założeniu, że istnieje) może określić co faktycznie da się poznać, a co jest poza naszym zasięgiem.
Przecież wiele tajemniczych czy nierozwikłanych zjawisk jest już dobrze opisanych przez naukę. Oznacza to, że określenie możliwości poznania rzeczywistości również jest pewnym założeniem, które wyznacza kres poszukiwań.

Wiem, że coś wiem
Pierwszym założeniem, który omówię jest dogmatyzm (od gr. dogma – przekonanie, pogląd). To stanowisko teoriopoznawcze (epistemologiczne) które zakłada, iż można dotrzeć do wiedzy prawdziwej i pewnej na temat naszej rzeczywistości, pod warunkiem zastosowania odpowiedniej procedury badawczej/myślnej.
Gdy już uzyskamy wiedzę w danym zakresie, wyrazimy ją pewnym zdaniem/twierdzeniem, określimy je mianem dogmatu. W Encyklopedii PWN [1] znajdujemy kilka możliwych znaczeń tego pojęcia:
1) w staroż. Grecji dekret lub postanowienie władz polit. miast-państw, a także teza przyjmowana za niepodważalną w danej szkole filoz. (platonicy, stoicy) ze względu na swą oczywistość (aksjomat);
2) w teologii chrześc. twierdzenie uznane za prawdę objawioną przez Boga i przekazywane wiernym przez Kościół jako norma wiary i pobożności;
3) w religioznawstwie rezultat ostatniego etapu rozwoju doktryny rel. (teoretyzacji), zaakceptowany przez hierarchię i obowiązujący wyznawców;
4) twierdzenie przyjmowane bezkrytycznie, wyłącznie na mocy autorytetu.
W kontekście teorii poznania należałoby używać jedynie pierwszego znaczenia, nawiązującego do szkół filozoficznych; chociaż i czwarte znaczenie nie jest obce dogmatyzmowi…

Wiem, że nic nie wiem
Słowa te miał powiedzieć Sokrates, a spisane są w Obronie Sokratesa autorstwa Platona (gdyż sam Sokrates niczego nie spisał).
Naturalnie, zdanie to jest paradoksem, bo jeśli Sokrates wiedział, że nic nie wie, to już coś wiedział.
W tym sokratejskim stwierdzeniu nie idzie jednak o sens dosłowny, lecz o przesłanie, które brzmi: niczego nie możemy być pewni.
To również jest paradoks, bo czy możemy być pewni tego, że „niczego nie możemy być pewni”? Oznacza to, że ten, kto chce zakwestionować wszystko musi zakwestionować również swoje własne kwestionowanie wszystkiego – błędne koło. Zatem takie twierdzenie nie wytrzymuje próby analizy logicznej, a to znaczy, że jest nieracjonalne.
Tym sposobem można obalić pierwsze przykazanie sceptyków, a więc ludzi, którzy twierdzą, że niczego nie można być pewnym i nie da się uzyskać wiedzy pewnej oraz prawdziwej o naszej rzeczywistości.
Sceptycyzm (od gr. skeptomai – obserwuję) to pogląd przeciwstawny dogmatyzmowi, a chociaż u jego podstaw leży zdanie wewnętrznie sprzeczne, nie należy go odrzucać zbyt pochopnie.
Przecież nawet jeśli nie da się wykazać, że niczego nie możemy być pewni, to czy jesteśmy w stanie określić co nie może zostać zakwestionowane?
Kartezjusz twierdził, że tym czymś jest samo wątpienie, które jest przejawem myśli, a myśl jest dowodem istnienia – z tego właśnie ciągu logicznego pochodzi słynne cogito ergo sum – myślę, więc jestem.

Między skrajnościami
Dogmatyzm i sceptycyzm to pewne typy idealne, skrajności. Pomiędzy nimi rozciąga się spektrum – zatem można być nie tylko zagorzałym dogmatykiem, ale również umiarkowanym lub nawet słabym. Tak samo jeśli idzie o sceptycyzm.
Ktoś może twierdzić: przyjmuję pewne twierdzenia na temat rzeczywistości jako pewne, chyba, że okaże się inaczej (przemówią do mnie nowe argumenty, dowody, okoliczności itd.). Słysząc takie słowa mielibyśmy zapewne z umiarkowanym dogmatykiem.
Natomiast umiarkowany sceptyk nie musi krytykować wszelkich możliwości ludzkiego poznania, wystarczy, że powie: rozważam różne opcje i jak na razie żadna mnie nie przekonała, nie wiem czy kiedykolwiek to nastąpi.

Hipoteza robocza
Osobiście skłaniam się ku delikatnemu sceptycyzmowi poznawczemu – uważam, że nikt z ludzi nie jest w stanie opracować takiej procedury poznawczej, która dawałaby jednoznacznie pewną i prawdziwą wiedzę, dającą się intersubiektywnie [2] uzasadnić.
Nie oznacza to jednak, że nic nie można wiedzieć, albo że każda wiedza jest fałszywa lub niepewna. Sądzę, że można przyjmować tzw. hipotezy robocze, albo nawet, że nie da się inaczej. Ostatecznie każda nasza wiedza może kiedyś ulec zmianie, więc wszystko co wiemy jest hipotezą roboczą – tak, tak, brzmię jak sceptyk.
Oznacza to przyjmowanie pewnych twierdzeń za prawdziwe pod warunkiem, że stosunek argumentów/dowodów „za” ich przyjęciem jest wyższy niż „przeciwko”.
Jako sceptyk epistemiczny uważam, iż ludzie nie mają dostępu do uniwersalnej procedury określania prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzeń.
Stąd wynikają różnice w poglądach wśród osób o takim samym ilorazie inteligencji i tym samym poziomie wykształcenia oraz doświadczenia życiowego.
Niemniej jednak, na użytek prywatny, można wypracować choćby robocze procedury szacowania prawdziwości twierdzeń i trzymanie się ich tak długo, aż nie przekonają nas lepsze argumenty lub inne kryteria prawdziwości. Takie twierdzenia, które zostało tymczasowo uznane za prawdziwsze określam mianem hipotezy roboczej.

Wiem, czy wierzę?
Większość ludzi wierzących (szczególnie jeśli są religijni) to dogmatycy. Osoby te trzymają się pewnego systemu przekonań dotyczącego Boga i etyki religijnej nie dopuszczając do siebie myśli, że ich pogląd może (ostatecznie) okazać się fałszywy, nieprawdziwy lub przynajmniej niepełny. Są oczywiście i tacy dogmatycy, którzy twierdzą, że jeśli zetkną się z przekonującą argumentacją zmienią zdanie, lub przynajmniej przemyślą swoje aktualne stanowisko. Czy można jednak być epistemicznym sceptykiem i zarazem wierzyć w Boga? Znam takie osoby, a nawet sam jestem taką osobą. Uważam, że człowiek ani nie jest w stanie opracować obiektywną, jednoznacznie niezawodną procedurę pozyskiwania i weryfikowania wiedzy, ani też nie posiada narzędzi, które mogłyby jednoznacznie wykazać innym kompetentnym i zainteresowanym jednostkom prawdziwość przekonań owego człowieka na temat rzeczywistości; w tym przekonań na temat Boga. Zgadzam się w tym punkcie z Immanuelem Kantem, który powiedział:muszę więc usunąć wiedzę, ażeby zrobić miejsce dla wiary [3].Sądzę, że mam pewne podstawy (praktyczne i teoretyczne – tzn. powody i argumenty), aby wierzyć w Boga. Opiszę o nich w następnych wpisach z tej serii. Powody i argumenty, które mogą być podstawą, aby w coś wierzyć, nie muszą jednak być wystarczające do tego, aby to wiedzieć. I nie chodzi tu wcale o pewność – można przecież być pewnym czegoś, czego się nie wie; można wierzyć w coś lub w kogoś z całych sił pomimo niewiadomej lub nawet pewnych danych, które przemawiają przeciwko. Można wierzyć, że męska reprezentacja Polski w piłce nożnej odniesie zwycięstwo w kolejnych eliminacjach do Mistrzostw Europy, może nawet wyjdzie z grupy. Nikt nie może kibicowi odebrać tej wiary; niektórzy mogą być nawet przekonani, że tym razem się powiedzie. Załóżmy, że tak się stało – reprezentacja Polski dotarła do półfinału, co byłoby historycznym sukcesem! I wtedy ten jeden, wierny kibic wykrzyknie: Wiedziałem, wiedziałem! Nikt nie powinien wymagać od kibica, aby w emocjach po sukcesie swojej drużyny dbał o ścisłość językową. Jednak teraz, w artykule, możemy sobie powiedzieć wprost: Ów kibic nie wiedział, że tak będzie. Nie mógł tego wiedzieć. Gdyby wiedział, to mógłby na przykład postawić cały swój majątek w zakładzie bukmacherskim na to, że reprezentacja dotrze do półfinału Euro; a jednak tego nie zrobił. W ścisłym znaczeniu tego słowa, które podał Platon,
wiedza, to prawdziwe, uzasadnione przekonanie [4].Nawet jeśli przekonanie jest prawdziwe, ale nieuzasadnione, nie może być zaliczone do zbioru wiedzy.

Bóg jako hipoteza robocza?
Czy zatem wiara w Boga może pełnić rolę hipotezy roboczej – to znaczy, że wierzymy w Jego istnienie o ile nie okaże się inaczej?
Odpowiedź zależy od tego jakimi kierujemy się kryteriami przyjmowania/odrzucania założeń światopoglądowych.
Poniżej przedstawiłem listę moich kryteriów, jakimi kieruję przy tworzeniu i weryfikowaniu swojego światopoglądu:
- Założenie musi być etyczne – tzn. dobre dla mnie i przynajmniej nieszkodliwe dla innych;
- Założenie musi być logiczne – tzn. wewnętrznie niesprzeczne i logicznie możliwe;
- Założenie nie może być jawnie fałszywe – tzn. nie powinno przeczyć wiedzy naukowej oraz doświadczeniu;
- Założenie musi być istotne dla całego światopoglądu i posiadać znaczenie względem innych założeń oraz przekonań w tym systemie.
Zgodnie z powyższymi kryteriami nie widzę przeciwskazań do tego, aby przyjąć takie założenia światopoglądowe, które przewidują lub dopuszczają możliwość istnienia Boga.
Jako, że wyznaję delikatny sceptycyzm epistemiczny uważam, że nie sposób uzyskać jednoznacznie pewną i prawdziwą wiedzę w zakresie istnienia Bytu Najwyższego. Dlatego przekonanie o Jego istnieniu przyjmuję w formie hipotezy roboczej. Tak długo jak to przekonanie mieści się w założeniach, które spełniają wyżej wskazane kryteria, tak długo to przekonanie funkcjonują w moim światopoglądzie.
Nieco więcej na ten temat napiszę w osobnym artykule z tej serii.
Przypisy
[1] Encyklopedia PWN: dogmat (dostęp: 22.03.2023).
[2] Intersubiektywnie, to znaczy tak, że ludzie wyrażając swoje subiektywne wrażenia, poglądy i wiedzę dochodzą do porozumienia na podstawie dyskusji. Nie jest więc to już tylko poziom subiektywny, ale nie pretenduje do poziomu obiektywnego.
[3] Krytyka czystego rozumu, I. Kant.
[4] Teajtet, Platon.