Na początku były założenia
W poprzednim artykule pisałem, że każdy (świadomy i rozumny) człowiek posiada jakiś światopogląd – nawet, jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy.
Każdy światopogląd opiera się na pewnych założeniach – to znaczy twierdzeniach, których nie da się udowodnić; można je sobie uświadomić – i wtedy ewentualnie – ocenić/wybrać.
Jednym z rodzajów założeń są założenia teoriopoznawcze (epistemologiczne).
Teoria poznania to taka dyscyplina filozoficzna, która zajmuje się ludzkim poznaniem, rozumiejąc przez to wyrażenie wszystkie procesy umysłowe, takie jak: percepcja, pamięć, wyobraźnia, myślenie, wnioskowanie, formułowanie zdań itd.
Założenia teoriopoznawcze to takie, które dotyczą poglądu na to co i jak możemy poznać. Mogą dotyczyć zarówno punktu wyjścia (metody poznawania świata, jak?) oraz dojścia (kresu wiedzy – co faktycznie można poznać?).
W tym tekście poruszę kwestię tych pierwszych i przedstawię trzy najbardziej popularne poglądy o to jak można poznawać świat.
Rozum
Pierwszym możliwym założeniem, dotyczącym sposobu poznawania rzeczywistości, jest racjonalizm (od łac. ratio – rozum).
Pogląd ten zakłada, iż prawdziwą rzeczywistość można poznać jedynie rozumem – tzn. poprzez myślenie i stosowanie poprawnych zasad wnioskowania logicznego oraz zasad językowych.
Dziedziną nauki, w której tego rodzaju poznanie sprawdza się niezawodnie jest matematyka – wystarczy usiąść wygodnie w fotelu, zamknąć oczy i można dokonać najważniejszych odkryć matematycznych.
Pytanie jednak czy można tę metodę zastosować do całej rzeczywistości? Albo, czy najważniejsze prawdy o świecie można poznać właśnie w ten sposób?
Osobiście mam co do tego pewne wątpliwości.
Doświadczenie
Konkurencyjnym założeniem jest empiryzm (od łac. empiria – doświadczenie). Ta teoria poznania głosi, iż prawdziwą i pewną wiedzę na temat świata można poznać jedynie poprzez doświadczenie. Ci, którzy “doświadczenie” zawężą jedynie do zmysłów (wzrok, słuch, węch, smak, dotyk, zmysł równowagi itd.) nazwiemy sensualistami (od łac. sensus – zmysł).
Jednak byli i tacy filozofowie (jak np. John Locke), którzy rozszerzali kategorię doświadczenia również na “zmysł wewnętrzny”, nie byli więc sensualistami, ale nadal pozostawali empirystami.
Ten rodzaj poznania (przez doświadczenie) odgrywa szczególną rolę w naukach przyrodniczych, w których stosuje się takie metody badawcze jak obserwacja, pomiar i eksperyment.
Pytanie jednak, czy ta metodologia jest wystarczająca aby poznać głębię świata ludzkiego, który wydaje się być o wiele bogatszy, niż świat przyrody?
Takiemu poglądowi sprzeciwiali się na przykład filozofowie zajmujący się hermeneutyką (Wilhelm Dilthey, Martin Heidegger), a więc sztuką interpretacji (rozumienia).
Twierdzili oni, że świat wytworów “ludzkiego ducha” (tzn. umysłu) należy badać w inny sposób niż kamień czy gwiazdy, a “metodą” może być wielokrotny (nie mający końca) namysł nad odczytaniem lub nadaniem sensu “produktom” ludzkiej twórczości.
Osobiście bliżej mi do poglądu hermeneutów, niż do empiryzmu; to znaczy, że uważam, iż najważniejszych dla człowieka aspektów jego życia nie da się zbadać metodami badawczymi zaczerpniętymi z nauk przyrodniczych.
Poza rozumem
Trzecim punktem wyjścia w dociekaniach nad Prawdą o świecie jest irracjonalizm. Od razu należy dodać, iż pojęcie określające pogląd filozoficzny nie posiada pejoratywnego znaczenia, jak to ma miejsce w mowie potocznej.
Gdy na co dzień używamy określenia, że coś jest irracjonalne zazwyczaj mamy na myśli coś niespójnego logicznie, coś sprzecznego lub po prostu głupiego.
Jednak w filozofii termin ten określa po prostu takie stanowisko teoriopoznawcze, w którym najważniejsze aspekty rzeczywistości są nieuchwytne dla ludzkiego rozumu i/lub niewyrażalne ludzkim językiem.
Nie oznacza to, że są nieuchwytne w ogóle – irracjonaliści również mają swoją “metodę” poznawania świata, a jest nią przede wszystkim intuicja.
Ten pogląd jest mi najbliższy, gdy mowa o poznaniu świata (rzeczywistością) takim jaki jest. Nie neguję potencjału metody rozumowej, gdy idzie o poznanie matematyczne, logiczne i językowe, albo nie odrzucam empirii tylko dlatego, że nie dostarcza nam pełnego obrazu świata (a jedynie obraz świata przyrodniczego).
Jednak gdy myślę o świecie człowieka, tzn. o świecie przeżyć, myśli, marzeń, pragnień i wszystkiego tego czym człowiek żyje na co dzień, to mam głębokie wrażenie (czyli właśnie intuicję), że ani wywody logiczne, ani też dowody empiryczne nie są w stanie ukazać nam najgłębszej i najistotniejszej warstwy naszego jestestwa.
To oczywiście mój pogląd, moje założenie wyjściowe i nie twierdzę, że każdy musi tak uważać.
Co więcej, bardziej istotnym pytaniem od tego, co sądzę na dany temat, dla tej serii artykułów jest pytanie, na którym z tych założeń opiera się wiara w Boga i czy jest możliwe, aby przyjąć takie założenie z czystym sumieniem (pod względem poznawczym).
Poza rozumem i zmysłami
O ile dobrze zrozumiałem naturę wiary religijnej, jako przekonania o istnieniu Bytu Najwyższego (Absolutu), jestem skłonny powiedzieć, że wymaga ona przyjęcia postawy irracjonalistycznej.
Jestem przekonany, że nie jest to jedyna możliwa opcja, oraz że szereg teologów i filozofów teistycznych wskazałoby na rozumowe drogi poznania Boga (tzn. że on jest i jaki jest).
Mało kto chciałby wejść na drogę empiryzmu, aby udowodnić istnienie Boga, choć są i tacy delikwenci. Zazwyczaj są oni zafascynowani pseudonauką, która udaje, że używa metody naukowej do tworzenia wiedzy o charakterze naukowym.
Moja odpowiedź dla obydwu grup jest następująca: nie istnieje jedyne możliwe wnioskowanie logiczne, które wymusiłoby na człowieku uznanie istnienia Bytu Najwyższego; nie istnieją również takie dowody empiryczne, które jednoznacznie wskazywałyby, iż należy uznać istnienie Boga.
Gdyby tak było, to wszyscy racjonaliści i wszyscy empiryści byliby osobami wierzącymi, a przynajmniej ci oczytani oraz o wysokim poziomie inteligencji. Tak się jednak składa, że wielu racjonalistów i empirystów odrzuca hipotezę Boga, a powiedzieć, że wszyscy z nich się mylą i są mniej inteligentni oraz mniej oczytani od nas byłoby grzechem pychy.
Jeśli istnieje Byt Najwyższy, to (w moim rozumieniu) musi On istnieć ponad możliwością zrozumienia i poznania Go ludzkim rozumem, a także poza światem doświadczalnym (empirycznym), poza zjawiskami materialnymi, które są przecież zmienne.
Nie oznacza to, że Bóg nie może się objawić rozumowi ludzkiemu lub ludzkim zmysłom – nawet jeśli tak się zdarzy jest to akt jednostkowy, zależny od Boga i nie da się z niego wyprowadzić reguły, “że właśnie w ten sposób poznajemy, iż Bóg istnieje”.
Nawet jeśli ktoś jest przekonany do istnienia Boga na podstawie wnioskowania rozumowego lub dowodów empirycznych, nie jest w stanie przekonać racjonalistów i empirystów, że ma rację.
To, co nazywamy “duchowością” lub “uduchowieniem”, bardziej pasuje do określenia intuicji (pośrednio też sumienia ludzkiego).
Człowiek wierzący wyczuwa obecność Boga w swoim życiu, jednak jeśli ma wytłumaczyć logicznie dlaczego właśnie w ten, a nie inny sposób interpretuje pewne doświadczenia duchowe musi ostatecznie zamilknąć lub odpowiedzieć: “bo tak czuję”, “tak doświadczam”, “odnajduję w swoim umyśle mocne przekonanie, że właśnie tak jest”.
Czy zatem można wybrać irracjonalizm bez ujmy na człowieczeństwie, bez zarzucenia rozwoju nauki i techniki? Czy człowiek racjonalny może wyznawać irracjonalizm?
Moim zdaniem tak, bo założeń nie da się udowodnić, można je co najwyżej poznać i przyjąć lub odrzucić. Nieco więcej o uzasadnieniu tej tezy napiszę w następnym artykule z tej serii.